Śniadanie na mieście – Malta Cafe

Zapraszam na kolejny odcinek mojego cyklu „Śniadanie na mieście”. Dla przypomnienia – idea jest prosta: chodzę po okolicznych restauracjach, zamawiam śniadania za które sama płacę, a potem dzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat smaków, jakości i cen. Jestem zwyczajnym konsumentem – gościem, który skoro już zdecydował się, pofatygował i zapłacił (często nie mało) za śniadanie poza domem, to oczekuje czegoś porządnego i równie pysznego jak u mamy. Dziś zapraszam do restauracji Malta Cafe.
Malta stoi na olsztyńskiej Starówce nie od dziś. Każdy z nas był w niej nie raz. Z grubsza wiemy czego można się spodziewać. Idąc tam zastanawiałam się jednak, czy są w stanie mnie jeszcze czymś zaskoczyć. I oto drodzy Państwo – owszem! Zaskoczeń (pozytywnych) będzie w tym poście co niemiara!
Restauracja słynie głównie z ryb, które pozyskuje z własnych stawów. Jeśli macie chęć na dziczyznę, to również jest ogromna szansa, że znajdziecie coś dla siebie. Często zmieniające się menu obfituje w dania typowo sezonowe.
Wróćmy jednak do śniadań. Wybór jest ciekawy i z tego co widać na restauracyjnym fanpage’u, co jakiś czas pojawia się w nim coś nowego, tak jak choćby pancakes, które dołączyły do karty już po mojej wizycie. I teraz najlepsze – śniadania w Malta Cafe są póki co najtańsze w mieście! To ogromne i miłe zaskoczenie! Oprócz tego, że są duże, pyszne i świeże – to są również bardzo tanie, co stawia je na podium mojego osobistego rankingu śniadaniowego! Zobaczcie sami!
Śniadania, które wybraliśmy tym razem to: kanapki z rostbefem, konfiturą z czerwonej cebuli, z ogórkiem i jajkami sadzonymi (10 zł) oraz kanapki ze świeżo smażonym łososiem, chutneyem figowym, sosem z liści czosnku niedźwiedziego i jajami sadzonymi (10 zł). Do tego standardowo kawa i herbata (każda po 1 zł). Składając zamówienie nie zwróciłam uwagi na ceny i tym samym ogromnie zdziwiłam się, gdy dostałam rachunek opiewający na… 22 zł!!! Dwa duże i pyszne śniadania oraz 2 ciepłe napoje za 22 zł! Póki nie sprawdziłam w menu byłam pewna, że zaszła jakaś pomyłka lub dostaliśmy z jakiegoś powodu super rabat!
Dla przypomnienia i porównania – dosyć podobne śniadanie zamówiliśmy jakiś czas temu w podolsztyńskiej Restauracji Sielanka. Sprawdźcie ile kosztowało i jak wyglądało.
Co do naszego wyboru – mimo, że nie byliśmy jedynymi gośćmi Malty o poranku, śniadanie na stole pojawiło się bardzo szybko. Obsługa jak zawsze była miła i konkretna. Jajka idealne – płynne i apetyczne żółtka. Łosoś świetnie doprawiony i usmażony w punkt. Razem z fantastycznymi dodatkami sprawił, że nie mieliśmy się do czego przyczepić. Podobnie z rostbefem. Był soczysty i świetnie upieczony. Okazało się, że za 10 zł można było się konkretnie najeść! Czyż to nie wygląda apetycznie? :)
Jak widzicie, połowę menu śniadaniowego w Malcie stanowią ciekawe kanapki. Druga połowa to klasyki: jajecznica, omlety czy jaja sadzone. Zatem z wyborem nie jest najgorzej, choć zawsze mogłoby być lepiej. Jeśli mam się czepiać – to brakuje mi typowo wegetariańskich propozycji np. półmiska warzyw połączonych z różnymi serami lub pastami kanapkowymi. Może jakiś hummus… Choć akurat tego typu śniadania to rzadkość w całym Olsztynie. Póki co zestaw past śniadaniowych znalazłam jedynie w Planktonie. Tak samo jak jajka na miękko, czy twardo – ich również na próżno szukać w olsztyńskich restauracjach. Wszędzie znajdziemy natomiast sadzone, czy jajka w koszulkach.
Osobiście jestem wielką fanką zestawów śniadaniowych – dlatego innym razem będąc w Malcie zamówiłam śniadanie amerykańskie (u mnie pomniejszone) na które w oryginale składają się: 2 jaja sadzone, 2 frankfurterki, bekon, ser żółty, pomidory, musztarda, pieczywo żytnie i masło. Koszt tej przyjemności to 14 zł. Czyli znowu zważając na ilość składników – jest tanio! Niemniej jednak śniadanie amerykańskie bardziej kojarzy mi się z puszystymi pankejkami, donatami i tostami z masłem orzechowym. Zdaję sobie jednak sprawę, że amerykanie są również fanami jaj sadzonych na bekonie. Ba! Kto nie jest?! ;)
Cieszę się, że co chwila z fanpage’u Malty na Facebooku dowiaduję się o jakiś nowinkach kulinarnych. To oznacza, że restauracja jest otwarta na sugestie gości, a kucharze nie są znudzeni swoją robotą. A to do menu dołącza granola, a to pancakes z sosem waniliowym. Tym samy każdy znajdzie coś dla siebie. Jestem również głęboko przekonana, że jeśli trafiłby się nadzwyczajnie wymagający klient, to kucharze z Malty bez problemu przygotowaliby coś spoza karty. Tylko po co, skoro w niej aktualnie tyle pyszności w tak niskich cenach! ;)
Podsumowując: niczym bumerang będę wracała do Malty na śniadania! Test jakości w stosunku do ceny wypadł celująco! Świeże produkty i uczciwa gramatura w parze z niskimi cenami to jest coś, co lubię najbardziej! Jak się okazuje na Starówce wcale nie musi być kosmicznie drogo. Za gorszej jakości śniadanie poza miastem zapłaciłam wiele więcej. Nie licząc już dojazdu i powrotu…
Jest wybór! Ciekawe kanapki w różnych konfiguracjach sprawiają, że każdy znajdzie swój ulubiony smak. Niebanalne dodatki jak chutney z fig, czy sos z czosnku niedźwiedziego też robią tu super robotę. Całe szczęście w menu można znaleźć też słodkie śniadania. Nie ma ich może oszałamiająco dużo, ale są! Dla wielbicieli klasyki też znajdzie się kilka propozycji. Miłym akcentem są ciepłe napoje, które w dodatku do śniadania kosztują zaledwie złotówkę.
Czepiając się – brakuje mi opcji wegetariańskich, klasycznego twarożku, czy też jakiejś fajnej pasty kanapkowej. Poza tym w Malcie znajduję wszystko co lubię! Polecam gorąco!
Warto też dodać, że w Restauracji możecie w przystępnych cenach kupić różne ciekawostki zamknięte w słoiczkach. Takie jak choćby ten przepyszny ketchup bananowy!
Restauracja „Malta Cafe”
ul. Lelewela 6A
10-021 Olsztyn
Brak komentarzy