#1 Nówka Sztuka

Jakiś czas temu zapowiedziałam Wam, że na blogu pojawi się nowy cykl. Przyklasnęliście i oto jest – Nówka Sztuka, która ujrzała dziś światło dzienne. O co chodzi? Będę Wam co jakiś czas pokazywała moje nowe zdobycze. Będą to głównie blogowe przydasie, czyli naczynia, kuchenne gadżety, książki kulinarne, czy ciekawe produkty spożywcze.
Większość naczyń, które tu zobaczycie jest używana. Poluję na nie na pchlich targach lub w tanich sklepach. Staram się szukać okazji i nie wydawać zbyt dużo pieniędzy. Tropię sieciówki i przekopuję znajome piwnice. Zachodzę do małych osiedlowych sklepików w poszukiwaniu ciekawych produktów spożywczych i bywam w Kuchniach Świata, aby poznawać nowe smaki. Chcę Wam pokazać to wszystko co mnie zainteresowało i co przytaszczyłam do domu.
Mogę już powoli Wam zdradzić, że cykl tych postów stanie się przyczynkiem do pewnej akcji, która jeśli dobrze pójdzie ruszy niebawem. Nie zdradzam jeszcze szczegółów, aby nie zapeszać. Tak, czy siak – bądźcie czujni i obserwujcie Co Pysznego?
Od paru lat kolekcjonuję książki kucharskie oraz wydawnictwa około kulinarne. Moja kolekcja puchnie w zatrważającym tempie. Miesięcznie przybywa ich naprawdę sporo. Moje ostatnie zdobycze to fajny duży (używany) album poświęcony piwom świata oraz książka o makaronach. Album z piwami kupiłam po okazyjnej cenie 10 zł z myślą o moim narzeczonym. Okazało się, że mnie również książka zainteresowała. Niewiele więcej zapłaciłam za „makarony” w sklepie z tanimi książkami. W tej samej serii ukazała się książka o burgerach która już od dawna stoi na mojej półce. Sami rozumiecie… musiałam powiększyć serię ;)
Kolejne dwie książki, które zasiliły moją kolekcję również kupiłam po okazyjnych cenach. Sophia Loren trafiła do mnie wprost ze sklepu z tanią książką, natomiast kultową już „Zamień chemię na jedzenie” upolowałam w internetowym antykwariacie, który prowadzi moja koleżanka.
Oprócz książek, w moje ręce trafiło też kilka gadżetów wielkanocnych, które kupiłam całkiem przypadkowo. Kurę na jajka oraz świąteczne serwetki znalazłam u tzw. chińczyka. Naczynie imitujące wytłaczankę na jaja upolowałam w sklepie Społem. Nie zapłaciłam za nie więcej niż 5 zł.
Co niedzielę w Olsztynie odbywa się tzw. flumark, czyli pchli targ na którym każdy może coś sprzedać lub kupić. To już tradycja, że staram się na nim bywać w poszukiwaniu naczyń, które mogę potem wykorzystać przy fotografowaniu potraw na bloga. Mając 10 zł w kieszeni i wprawne oko można wrócić do domu z prawdziwymi cudami.
W ostatnim czasie udało mi się upolować kilka fajnych talerzy i miseczek. Kupiłam również holenderskie małe zdobione kafelki, które zamierzam wykorzystać jako podkładki pod gorące napoje. Małe miseczki z imprezowym motywem kosztowały mnie 2 zł. Natomiast dosyć głębokie kokilki do zapiekania dorwałam w sieci sklepów Pepco.
W kupowaniu na pchlich targach najfajniejsze jest to, że za grosze można skompletować sobie naprawdę ciekawą kolekcję pojedynczych talerzy, czy miseczek. Nie używam ich na co dzień. Są jedynie rekwizytami do zdjęć. Za pojedyncze talerze staram się nie płacić więcej niż 3 zł za sztukę. No chyba, że coś bardzo mocno wpadnie mi w oko, a sprzedający nie jest skory do targowania się.
Rok temu udało mi się w jakimś sklepie po okazyjnej cenie kupić garnek do fondue. Ostatnio skompletowałam do niego talerze, które na bank świetnie sprawdzą się podczas imprezy z przyjaciółmi. Zapłaciłam za nie również 2 zł. Małe szklane pojemniczki które widzicie obok, to naczynia z odzysku. Wcześniej były opakowaniem jogurtów, które możecie znaleźć w Biedronce. Fajnie sprawdzą się przy zdjęciach deserów!
Na koniec pokażę Wam tzw. drobnicę, którą kupiłam w kilku różnych sklepach. Po lewej stronie, w słoiku seitan. Wiele o nim czytałam, postanowiłam więc spróbować. Ten kupiłam w sklepie ze zdrową i wegetariańską żywnością. Seitan jest to nic innego jak produkt powstający z mąki pszennej po wypłukaniu skrobi. Ogólnie samo zło, bo to gluten w czystej postaci. Nie przypadł nam do gustu. Przygotowałam z niego wegetariańskiego strogonowa, lub jak kto woli forszmak. Po zasięgnięciu języka okazało się, że najlepszy seitan jest domowej roboty. Myślę, że kiedyś spróbuję go zrobić sama.
Również w sklepie ze zdrową żywnością kupiłam kala namak, czyli czarną sól o charakterystycznym jajecznym zapachu, bardzo popularną wśród wegan ponieważ imituje jajeczny smak potraw.
Na zdjęciu znajdziecie również tapiokę, którą niedawno pokazywałam Wam w przepisie na kokosowy pudding z wiśniami. Świetnie wydane 6 zł! Przepyszny ketchup bananowy pochodzi z olsztyńskiej restauracji Malta Cafe – o niej nieco więcej napisze już niebawem w cyklu „Śniadanie na mieście”. Ostatnie dwie rzeczy to: termokubek z Biedronki na który połasiłam się podobnie jak połowa blogosfery oraz kuchenne mydło Yope, które wygrałam na Facebooku. Termokubek – fajny zakup, jednak nijak nie mieści mi się w samochodzie… pozostaje zatem zabieranie go na spacery. Jeśli chodzi o mydło kuchenne – super sprawa. Polecam ogromnie! Nie dość, że bardzo ładne opakowanie, to również bardzo funkcjonalny kosmetyk, który świetnie neutralizuje nieprzyjemne kuchenne zapachy na dłoniach.
To już wszystko. Kolejną porcją moich okazyjnych zakupów podzielę się z Wami w następnym odcinku Nówki Sztuki. Podobało się? ;) Pochwalcie się swoimi zdobyczami! Jestem bardzo ciekawa co Wam udało się okazyjnie upolować!
Pingback: #2 Nówka Sztuka - Co Pysznego?Co Pysznego?